Kategorie
Wiersze

Wiosno doradź, szepnij jak

Czemu dzień przynosi łzy?
Mimo słońca, czegoś brak.
Jak się pozbyć z oczu mgły?
Wiosno doradź, szepnij jak?

Poutykać w kąty żal?
Do wazonu wstawić róż?
Suknię włożyć, iść na bal?
Jak roztańczyć się, na już?

Wgraj się ciepłem wiosno, wgraj!
Słońce niech uśmiechy śle!
Roztańczony daj mi maj
i miłości garstkę w tle!

Niech w kolorach będzie bzu
i na niebie ferią tęcz.
Niech w zieleni będzie mchu.
Po troszeczku, wszędzie wręcz.

Nie chcę wiele, daj jej ciut,
na głęboki jeden wdech.
Daruj wiosno szczęścia łut.
Przegoń smutek, pogoń pech.

Kategorie
Wiersze

Klucznik

Szczęście w rękach jest klucznika.
Jest ulotne, jak dmuchawce.
To pojawia się, to znika.
Góra, dół, jak na huśtawce.

Więcej złego, niż dobrego.
Niedostatek i niedosyt.
Czy to grzech, że to dlatego,
jak zwiędnięty bywasz oset?

Nie wystarczy na kolanach
zedrzeć skórę aż do kości.
Wzrok utkwiony w mgły oparach.
Kogo zechce, klucznik gości.

Myśli wbite w ciasny gorset
obok serca skostniałego.
Niedostatek i niedosyt,
więcej złego, niż dobrego.

A on bawi się kluczami.
Czasem komuś coś tam spełni.
W pchełki grywa z oczu łzami.
Z kokieterii do loterii.

Czy to grzech, że to dlatego,
jak zwiędnięty bywasz oset?
Obok serca skostniałego,
myśli wbite w ciasny gorset.

Kategorie
Wiersze

A m b a r a s

Ile jest zieleni w trawie?
Ile nocy zbudził świt?
Ile czarnych ziaren w kawie?
Nikt nie liczy, nie wie nikt.

Ile szczęścia jest w miłości?
Ile wzruszeń w biciu serc?
Ile słodkich chwil w przyszłości?
W którą stronę po nie biec?

Łabędź trzyma się jeziora.
Upodobał sobie brzeg.
Kaczka w drogę wejść mu skora.
Dzień do nocy – white to black.

Wiosnę w ryzach trzyma zima.
Na ulice sypią piach.
Święto ma dziś Walentyna.
Ilu sercom tęskno? Ach.

Gonić szczęście, czy odpuścić?
Prosić życie, niech da czas?
Czy z przeszłością da się kłócić?
Czy to będzie a m b a r a s?

Kategorie
Wiersze

Czarno – biała klisza

Cisza wokół gwaru dźwięków
wszechobecnej sieci.
Tłum hałasów, tłumy lęków.
w tle muzyka leci.

Spustoszenie palpitacja
kołatanie serca.
Pod palcami – delate
próżno szukać w sieci mędrca
na recepcie bilet.

Wiosna ciepłem bez gwarancji
na poprawę stanu.
Pauzę włączyć, użyć spacji,
kropką być ekranu.

Zapalniczka, blask ze świecy,
cyrkonowe światło.
Oczy w oczy, plecy w plecy
hasło padło.

Bez powrotu do przeszłości.
Cichną tłumy – cisza.
Sięgnąć czasów zażyłości.
Czarno – biała klisza.

Kategorie
Wiersze

W lustrze chwili

Z moich okien widać brzozy.
Mogłyby obrosnąć w liście.
Tęskno im – jak mi – do wiosny.
Karmią się zielenią z wyśnień.

Zima trzyma się szarości,
błoci botki i kozaki.
Miejski wróbel z bezdomności
upodobał sobie krzaki.

Wrony cichsze bez wigoru
przeglądają kosz na śmieci.
Znajdzie która cień koloru,
w dziób pochwyci, w górę wzleci.

Lodowisko zimą – sztuczne,
wzrok przyciąga, nie odstrasza.
Bo ta biel, ta biel, jak w cukrze,
z miast szarością się przeprasza.

W łyżwach kroki nieporadne,
raz w poziomie, raz pionowo.
Z nieśmiałością uśmiech kradnę
lustrze chwili, przypadkowo.