Gdyby tak szczęście schować na zapas,
mieć go pod ręką pełne szuflady.
Cieplutką nocą wyjść poza taras,
gwiazd spadających ujrzeć miliardy.
Stary kałamarz, mieć w nim atrament,
wspomnienia wpisać pomiędzy rymy.
Ocalić miłość, czystą jak diament,
tę, dzięki której, tak pięknie śnimy.
Pierwsze spojrzenia i uśmiech w oczach,
twarzy rumieniec i ust zbliżenie.
Błądzenie w chmurach za dnia, po nocach.
Zajrzeć gdzie szczęście wije korzenie.
Pachnące życiem jak bez na wiosnę.
Jak słońce latem ciepłem soczyste.
O deszcz jesienny w skwarze zazdrosne.
Jak płatki śniegu kryształem czyste.
Pochwycić w dłonie, napełnić garście,
chłonąć ten zapach, poczuć te smaki.
Człowiek ma zawsze lat osiemnaście,
gdy we wspomnienia jest tak bogaty.